Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Ukazanie się „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego było niezwykle ważnym wydarzeniem nie tylko literackim, ale również społeczno – politycznym. Powieść, otwierająca wiek XX, została uznana za najwybitniejsze wydarzenie literackie przełomu wieków. Autor utworu zyskał popularność i sławę.

„Ludzi bezdomnych” określano mianem „książki – czynu”. Stała się ogromnym przeżyciem dla pokolenia pisarza, które doceniło jej rangę i znaczenie. Po raz pierwszy ktoś zdołał bowiem sformułować przemyślenia i poszukiwania ówczesnych młodych. O Żeromskim pisano, że wprowadził do literatury i w imieniu swego pokolenia wyraził uczucia patriotyczne oraz poruszył przemilczane do tamtej pory problemy społeczne. Powieść uświadamiała obojętność wobec spraw ludzi biednych. Ukazywała realne problemy, a za szczególnie ważną uznano ostrą krytykę stosunków sankcjonujących nędzę proletariatu. Doceniono także kreację nowego bohatera literackiego – człowieka wrażliwego, o wysoko rozwiniętym zmyśle etycznym.

Młodopolska krytyka literacka wskazywała nowatorstwo środków artystycznych, a przede wszystkim technikę nastrojowo-symboliczną. Żeromski określany był jako „pierwszy prozaik współczesny”, „ pisarz – budziciel narodowego sumienia”, „wieszcz narodowy”, „kontynuator idei wielkiego romantyzmu” oraz „duchowy wódz pokolenia”. Dzieło pozostawiło ślad na życiu ówczesnych młodych, wpływając bezpośrednio na sposób życia i myślenia oraz na podejmowanie istotnych życiowych decyzji. Utwór przerwał „sen niewoli” i pozwolił społeczeństwu „uświadomić się w jestestwie swoim”.

O „Ludziach bezdomnych” napisali


Piotr Chmielowski w „Ludzie bezdomni”: […] jest to utwór napisany z nerwowym rozmachem, z siłą uczucia ogromną, stylem jędrnym, a giętkim jak stal wyborowa. Wywołał też wrażenie potężne, objawiające się zarówno w uwielbieniach, jak i potępieniach bezgranicznych.

Stanisław Pieńkowski w „Z powodu Ludzi bezdomnych”: Fotograficzny sposób ujęcia, brak perspektywy, luźna budowa powieści, niedołężny, zachwaszczony żargonowymi zwrotami język, niemoc w tworzeniu nastrojów […] brak jakiejkolwiek syntezy, a nade wszystko wszechobecna tendencja, która dobra jest w książce społecznej, ekonomicznej lub doktorskiej, ale nie w sztuce – wszystko to sprawia, że nawet z punktu widzenia tej literatury zwyrodnienia „Ludzie bezdomni” są najsłabszym, najbardziej drewnianym utworem Żeromskiego.

Stanisław Posner w „Wspomnienia o Stefanie Żeromskim”: „Ludzie bezdomni”! Dzisiejsze pokolenie nie rozumie, nie może zrozumieć wrażenia, które uczyniła ta powieść. Nie była to tylko piękna, wspaniała książka. Była to ewangelia – dosłownie „Zwiastowanie Dobrej Nowiny”! Był to Czyn! Każdy pepesowiec widział w tej książce obraz swojego życia i swojego Marzenia, „złocistą od miesiąca” drogę prowadzącą poprzez moczary ówczesnego życia zbiorowego! Nie czytaliśmy jej tylko, wchłanialiśmy ją, jak pielgrzym wodę źródlaną wchłania, znużony długą wędrówką.

Konstanty Krzeczkowski: „Ludzie bezdomni” była to książka, która sprawiła, zwłaszcza na młodzieży, wrażenie największej epopei świata. Książkę czytano po wielokroć, pochłaniano ją, podziwiano walory estetyczne i społeczne, a zwłaszcza wielki i tajemniczy świat konspiracji. To był wielki wstrząs dla nas wszystkich młodych – zbliżenie do przeważnie nieznanego świata. Chciałbym dodać, że „Ludzi” garstka nas (około 30) dostała w więzieniu, gdzie siedzieliśmy w zbiorowej celi. Książka była rozrywana i czytana głośno przy największym wzruszeniu. Najsilniejsze wrażenia robił jednak świat konspiracji. To głównie widziano. Doktryna nie była przez wszystkich ściśle ujmowana, brano ją w całości za światopogląd socjalizmu, subtelności odcieni nie odróżniano. Książka była tak emocjonującą, że każdy współczesny odłam socjalistyczny znajdował w niej coś swojego.

Stefania Sempołowska w „Ze wspomnień osobistych o Stefanie Żeromskim”: Każda nowa książka Żeromskiego witana była wtedy jako zdarzenie życiowe, gdyż książki te nie tylko się czytało, ale głęboko przeżywało zawartą w nich treść. Książki te odtwarzały duszę i uczucia społeczeństwa, młodzieży ówczesnej walczącej o prawa do życia szerokiego i swobodnego. Książki te wzruszały nas i zagrzewały do walki. […] Napisał Żeromski przepiękną książkę o „Ludziach bezdomnych”. Książkę tę młodzież ówczesna czytała z zapartym oddechem, zwłaszcza ta młodzież, co życie i siły swoje dla innych oddała. W książce tej ja znalazłam jeszcze coś wyłącznie dla siebie. Jest w niej opis szkoły, nauczycielek, które gorącą pracę niosły młodzieży w ofierze. To nie szkoła wymyślona przez autora – to opis mojej szkoły, szkoły, w której się uczyłam, w której się wychowałam. Jest tam obraz przełożonej, maleńkiej, pełnej słodyczy i dobroci staruszki, to obraz ukochanej przeze mnie przełożonej Jadwigi Papi.

Adam Grzymała Siedlecki w „Ludzie bezdomni po swych latach dwudziestu”: Nie bez wzruszenia bierzemy do ręki tę powieść my wszyscy, którzyśmy ją czytali za dni młodości. To była dla nas nie tylko powieść, to była jedna ze spowiedzi pokolenia. Ileż naszych własnych uczuć, ile nie ujętych słowami przyszeptów wpadało przy czytaniu w karty tego utworu.

Tadeusz Boy-Żeleński w „Stefan Żeromski nie żyje!”: Pamiętam ten dreszcz, który przebiegł młodych, gdy pojawili się „Ludzie bezdomni”. Ten wallenrodyzm, który „szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie”, ten sam, który w dziele Mickiewicza, obkuwanym, komentowanym przez zapleśniałych belfrów, dawno stał się martwą literą, tu nagle powstał żywy, spęczniały krwią serdeczną. Można rzec, że rozstanie Judyma z Joasią sprowadziło cały polski romantyzm między codziennych ludzi, uczyniło go każdemu dotykalnym…

Maria Dąbrowska w „Wspomnienie o Żeromskim”: Widzę tak dokładnie skromną wiejską bawialnię moich rodziców, w której rozpłomieniony student, mój brat cioteczny, mówi z egzaltacją o nowej gwieździe literatury polskiej i o „niezwykłej książce” „Ludzie bezdomni”. Rzucam się na tę powieść, chłonę ją. Jakoś o tym samym czasie w „Tygodniku Ilustrowanym” zaczynają się ukazywać opowiadania Żeromskiego, a niebawem w tymże „Tygodniku” – „Popioły”. Wszystko wywołuje we mnie wstrząs duchowy. Nie tylko zagadnienie krzywdy społecznej, przenikające takim krzykiem świętego gniewu i rozpaczy […] Lecz wyraz artystyczny Żeromskiego był tak odmienny! Po raz pierwszy moja wrażliwość artystyczna spotkała się z czymś, co tchnęło na nią odurzającym żarem, blaskiem i dźwiękiem – tak obcymi spokojnemu, chłodnemu nurtowi znanych mi dotąd polskich prozaików.

Maria Dąbrowska w „Żeromski w naszym życiu”: W oszałamiających blaskach wkraczał w moje życie z osobna i – śmiem twierdzić – w życie wszystkich nas pospołu, by wywierać swój wpływ w sposób dla nas samych nie zawsze dostrzegalny, by przeistaczać się w nas na czyny i uczucia, wyrażające zdolność do coraz bardziej natężonego i odpowiedzialnego życia. Czynił to najpierw poprzez społeczną stronę swych dzieł, przez „Syzyfowe prace”, „Ludzi bezdomnych”, „Różę”, „Słowo o bandosie”. […] Apostrofę: „Młodości, wszystkiego dziedzicu…” wtłaczaliśmy w motta naszych odezw niepodległościowych […] Ale nie tylko on był wtedy w nas – my też byliśmy w Nim. Wiedzieliśmy, że nie istnieje w nas ani jedno poruszenie duszy, którego Żeromski nie potrafiłby zamknąć w swoje samoistne słowo – i tak, nie znając nas – uwiecznił nas jednakże.

„Ludzie bezdomni” jako powieść społeczno-polityczna


Powieść Stefana Żeromskiego ukazała się w czasach, kiedy obowiązywała cenzura. Na terenach polskich działały wówczas nielegalne partie socjalistyczne, które drukowały i przemycały na tzw. bibułach swoje programy i literaturę instruktażową, a ich działacze i sympatycy skazywani byli na więzienia i zesłania w głąb Rosji. Pisarz, po doświadczeniach z wydaniem wcześniejszych utworów, które musiał drukować poza Warszawą i pod pseudonimem Maurycy Zych, pisał w „Dzienniku”:
„Boże, usuń w Warszawy cenzurę. Niepodobna pisać w tych kleszczach, trzeba smażyć mózg nad wynalezieniem wyrazów, które by nic nie mówiły i które mówiłyby wszystko”.


W tych okolicznościach nie mogła powstać powieść społeczno-polityczna, której bohater kontaktowałby się z organizacjami socjalistycznymi czy też próbowałby realizować ich program walki z istniejącym ustrojem. Żeromski stworzył więc powieść krypto-polityczną. Jego bohaterowie – Tomasz i Wiktor Judym mają ukształtowaną świadomość, która nie zgadza się na krzywdę społeczną. Doktor Judym posługuje się romantyczno-rewolucyjną metaforyką, mówi o płomieniach, które w nim płoną i o konieczności zmian. W utworze pojawiają się aluzje i napomknięcia, które wskazują, że ów świat nielegalnych działaczy istnieje. Wzmianki o uczestnictwie bohaterów w ruchu politycznym i powstaniu styczniowym są formułowane językiem „ezopowym”, w sposób zaszyfrowany. Reszty musieli domyślić się czytelnicy sami, wyciągając odpowiednie wnioski z szeregu niedopowiedzeń, metafor i zawieszeń głosu.

Stanisław Posner, działacz socjalistyczny, bardzo cenił „Ludzi bezdomnych”:
„Była to nasza powieść. Po raz pierwszy wchodził do literatury robotnik polski, z jego troską, z jego bólem, z jego tęsknotą, z jego rewolucją społeczną”.
Powieść Żeromskiego została uznana przez mu współczesnych za zwiastun burzy rewolucyjnej 1905 roku.

Ludzie bezdomni jako powieść młodopolska


Nietrudno zauważyć, że powieść Stefana Żeromskiego "Ludzie bezdomni" różni się zasadniczo od znanego kanonu powieści pozytywistycznej. "Ludzie bezdomni" to nowa jakość, zapowiedź zupełnie odmiennego podejścia artystycznego do formy powieści.

Dzieło Żeromskiego nie jest jednak rewolucją w polskim powieściopisarstwie. To raczej łagodne, ewolucyjne przejście w kierunku nowego prądu literackiego. W "Ludziach bezdomnych" wciąż przecież można znaleźć silne elementy pozytywizmu, w duchu którego wychowywał się Żeromski i od którego do końca swych dni w sposób wyraźny nie odciął się, ani nie zdystansował.

Jakie zatem nowe koncepcje i środki pojawiają się w "Ludziach bezdomnych"? Już na pierwszy rzut oka widoczna jest zmiana w sposobie ukazywania fabuły. Tu autor nie dba o to, aby wydarzenia były skrupulatnie, chronologicznie ułożone, ażeby konsekwentnie utrzymany został logiczny wywód przyczynowo-skutkowy w toku opowiadania wydarzeń fabuły. Akcja "Ludzi bezdomnych" składa się z pewnej ilości epizodów rozgrywających się w różnych miejscach (Paryż, Warszawa, Cisy, zagłębie sosnowieckie) i, przede wszystkim, w różnym czasie. Nieraz fabuła posiada kilkumiesięczne przerwy, o których niczego czytelnik się nie dowiaduje. Widać tu mocny subiektywizm w ukazywaniu wydarzeń, który współgra z autorską wizją całości dzieła. Żeromski odchodzi od skrupulatnego, kronikarskiego zapisywania wypadków, tak charakterystycznego dla czasu pozytywizmu, na rzecz swobodnego przedstawiania określonych momentów w rozwoju akcji w celu stworzenia subiektywnego obrazu świata przedstawionego.

Odejście od pozytywistycznego obiektywizmu na rzecz impresjonistycznej wieloznaczności przejawia się także w zarzuceniu koncepcji wszystkowiedzącego narratora. Taka obiektywna, bogato informująca o tle wydarzeń narracja cechowała utwory pozytywistyczne. Tymczasem Żeromski tworzy nowy typ narratora. Jest on mocno związany z osobą głównego bohatera powieści, Tomasza Judyma. Niekiedy taki typ narratora nazywany jest "bohaterem prowadzącym". Bowiem o świecie przedstawionym powieści czerpiemy informacje głównie przez pryzmat osoby Tomasza Judyma. Dokładnie znamy jego działania, bezpośrednio poznajemy jego życie wewnętrzne i światopogląd oraz motywy, jakie kierują jego zachowaniem. Natomiast otoczenie doktora Judyma widzimy jego oczami. Chcąc nie chcąc, podzielamy jego sympatie i antypatie, przyjmujemy jego punkt widzenia za swój. Jakże daleki jest taki sposób prowadzenia narracji od obiektywnego i pozornie niezaangażowanego narratora pozytywistycznego. Ażeby uniknąć jednostronności w opisywaniu wydarzeń powieści, a także w celu poszerzenia jej tła, Żeromski pozwala sobie na wprowadzenie innych jeszcze, prócz towarzyszącego Judymowi, narratorów. W "Ludziach bezdomnych" znajdziemy pamiętniki Joasi Podborskiej oraz listy jej brata z zesłania. Te fragmenty wprowadzają zupełnie inny tok narracji, rzucają odmienne, acz także subiektywne, światło na wydarzenia powieści i jej bohaterów. Literatura młodopolska pełna jest prób tworzenia coraz to nowych modeli kompozycji utworu literackiego. Żeromski, budując tak nietypowo tok narracji w swej powieści, był prekursorem późniejszych, czasem o wiele śmielszych, poszukiwań i rozwiązań.

O nowatorstwie "Ludzi bezdomnych" w stosunku do poetyki pozytywizmu świadczy też bogata warstwa symboliczna powieści. Zastanawiać by się można, czy symbolizm utworu nie jest nazbyt silnie rozbudowany. "Ludzie bezdomni" pod względem ilości symboli, czasem ocierających się o banał, jak choćby słynna "rozdarta sosna", stoją o krok od popadnięcia w manierę ilustrowania wszelkich istotnych wydarzeń jakimś metaforycznym obrazem. Nieprzypadkowo w Luwrze Tomasz wraz ze znajomymi paniami podziwia Wenus z Milo, a wkrótce potem "Rybaka". Takie podsuwanie czytelnikowi pod nos wyrazistych symboli i pewnych utartych skojarzeń za którymś razem z kolei poczyna być nużące. Nadto, istnieje niebezpieczeństwo, iż zasypywany tak oczywistymi figurami czytelnik, minie niepostrzeżenie jakieś subtelne znaczenie, które być może zwróciłoby jego uwagę, gdyby nie sąsiedztwo oczywistych i jednoznacznych symboli. Niemniej, ten sposób ilustrowania akcji to na pewno nowość w stosunku do powieści pozytywistycznej, która unikała symbolicznego obrazowania.

Jako nowość w "Ludziach bezdomnych" zwraca uwagę bogactwo gatunków językowych występujących w powieści. Każdy z bohaterów posługuje się właściwym tylko dla siebie językiem. W mowie poszczególnych postaci wyraźnie słychać ich pochodzenie społeczne, status majątkowy i posiadane wykształcenie. Jakże odmienny jest prosty, plebejski język żony Wiktora od inteligenckiego żargonu, jakim posługuje się niekiedy Korzecki. Zaznaczyć trzeba, że rzadko kiedy bohaterowie powieści mówią czystą literacką polszczyzną. Ich języki są mocno zindywidualizowane, w pełni wyrażają ich przekonania, stany duchowe czy nawet tylko nastroje chwili.

Język polski w "Ludziach bezdomnych" to nie tylko plastyczne tworzywo w ustach bohaterów. Także sam autor często korzysta z malarskich możliwości języka dla podkreślenia pewnych przełomowych momentów w życiu swoich postaci. Narracja staje się wówczas bardzo poetycka i w subtelny, właściwy dla liryki sposób, oddaje wnętrze duszy bohatera. Wystarczy dla przykładu przywołać choćby krótki rozdział "Przyjdź" poświęcony marzeniom doktora Judyma wywołanymi przez sielski widok pejzażu wkrótce po gwałtownej burzy. Żeromski wielokrotnie pozwala sobie w "Ludziach bezdomnych" na malowanie słowami impresjonistycznych obrazów, które rozbijają tok akcji, nadając powieści charakter liryczny i nastrojowy. Takie podejście do prozy typowe stało się w czasach Młodej Polski.

Widać więc, jak wiele istotnych cech odróżnia powieść od nurtu pozytywizmu i decyduje o jej młodopolskim charakterze. W "Ludziach bezdomnych" mamy nowy typ przedstawienia wydarzeń akcji, oryginalne rozwiązanie sposobu narracji, bogatą symbolikę, niecodzienne wykorzystanie różnorodnych gatunków języka i wreszcie swoistą poetyzację niektórych partii narracji. Wszystko to decyduje o nowatorstwie dzieła Żeromskiego. Lecz powieść nie jest oderwana od tradycji. O silnym związku utworu z pozytywizmem decyduje mocny, mimo wszystko, realizm powieści i postać głównego bohatera - Tomasza Judyma. Ale rozważania o elementach pozytywizmu w "Ludziach bezdomnych" to już zupełnie inna historia, która zresztą w żaden sposób nie zmieni faktu, iż "Ludzie bezdomni" to zapowiedź nowej epoki w historii literatury polskiej.

Bibliografia


1.Chmielowski P., Ludzie bezdomni, [w:] Pisma krytyczno-literackie, Warszawa 1961, t. II
2.Hutnikiewicz A., Pół wieku „Ludzi bezdomnych”, Dziś i Jutro, 1950, nr 2
3.Markiewicz H., Ludzie bezdomni, [w:] Prus i Żeromski, Warszawa 1964
4.Markiewicz H., „Ludzie bezdomni” Stefana Żeromskiego, Warszawa 1963
5.Matuszewski I., Powieść społeczna i formuły estetyczne, [w:] Twórczość i twórcy, Warszawa 1904
6.Siedlecki A., „Ludzie bezdomni” po swych latach dwudziestu, Rzeczpospolita, 1923, nr 114
7.Zawistowska D., „Ludzie bezdomni” Stefana Żeromskiego, Warszawa 1976



Mapa serwisu: